UWAGA!!


Uwaga!
Na tej stronie znajdują się treści o tematyce yaoi, czyli w skrócie o miłości dwóch mężczyzn. Jeżeli nie tolerujesz tego typu związków - opuść tę stronę bez zbędnych komentarzy. Wszystkich pozostałych gorąco zapraszam do zagłębienia się w świat Celtic Desires Studio.
Obrazek w nagłówku pozwoliłam sobie delikatnie przerobić. Oryginał znalazłam na stronie 'zerochan.net'. Nie utożsamiam się z autorem ani nie przywlaszczam sobie praw autorskich.
Pozdrawiam, Celliano.

wtorek, 27 listopada 2018

Powrot?

Hej wszystkim, ostatni post jak widzicie z 2014... Chcialabym w dalszym ciagu nowe posty dodawac, jesli ktokolwiek kiedykolwiek mialby ochote na nie zerknac. Niestety nie mam polskich znakow na klawiaturze, co moze odrobine utrudnic czytanie... :< chyba.

Manhwa - Here U Are

Moze dajcie znac, czy ktos na cos ma ochote. Obojetnie co, teksty, obrazki, video, mangi, doujinshi, lub cokolwiek, czego jeszcze nie wymianilam. Oczywiscie ma to miec zwiazek z yaoi, bo to wlasnie takie przeznaczenie tego bloga. ^^

Levi z Shingeki No Kyojin (moje ulubione anime)

Wrzucam obrazki zeby nie byl nudny tekst, ktorego nikomu sie nie bedzie chcialo czytac. Nie wiem, moze sie ludze, ze jeszcze ktokolwiek bedzie mial ochote tego bloga czytac, ale jesli sie myle - dawajcie znac, krotki komentarz 'dawaj kobito', 'napisz cos fajnego' albo 'czekam na kontynuacje', cokolwiek. Bardzo bym sie ucieszyla. <;

Manga - Ten Count

Jak zwykle wszystkie obrazki (poniewaz ja nie mam talentu do malowania takich pieknych) sa po prostu gdzies znalezione. Dziekuje.

Erwin x Levi (Shingeki no Kyojin)


Zycie nie jest latwe... - Ja.

Pozdrawiam i zycze milego dnia! <3

sobota, 26 kwietnia 2014

Demoniczna gra - rozdział III


Następnego dnia telefon nie przestawał dzwonić. Mikkel, gdy odbierał, slyszał tylko szum w słuchawce i dzwięki, jak gdyby szept demona ze snu. Telefon dzwonil równo, co dwie godziny. "Mik, rusz głową, to musi coś znaczyć". Chłopak, pomimo swojej porywczości wcale nie był głupi. Wprost przeciwnie. Jak sie zmusił do myślenia, potrafiłby nie jedną ciężką zagadkę rozwiązać. Kiedy dochodziła 17, wiedział już, że telefon za chwilę zadzwoni. Tym razem wpadł na pomysł, żeby go nie odbierać. Czekał z niecierpliwością, aż 5 raz w tym dniu rozlegnie sie sygnał telefonu. Kiedy minęła 17 nic się nie stało. Mikkel czekał jeszcze chwile jednak nic się nie wydarzyło. Postanowił więc udać się do swojego pokoju i pouczyć się do jutrzejszego dnia na uniwerku. Tego dnia nie wydarzyło się już nic związanego z czarną postacią. Nastepnego dnia obudził go sygnał jego telefonu komórkowego. Zanim spojrzał na wyświetlacz, byl przerażony, że historia się powtarza. To był jednak tylko Yoseob. 
- Halo?
- Stary nie uwierzysz, co się stało. - przez chwilę serce Mikkela zabiło mocniej.
- Co takiego? Mógłbyś mnie tak nie straszyć? - Jego głos załamał się momentalnie. Jego kolega brzmiał całkiem poważnie.
- Sniło mi się, że wpadałem ciągle do ogromnego wodospadu. Za każdym razem jak leciałem, odwracając sie widziałem uśmiech demona. - Mikkel był wściekły. Spojrzał na zegarek. Dochodziła 7. Miał godzine, żeby pojawic sie na uniwersytecie. - Co to miało w ogóle byc, co?!
- Słuchaj Yoseob, spotkamy sie za godzine i wtedy opowiesz mi wszystko okej?
- Spoko ale wiesz.. Boje sie normalnie wyjśc z domu. - W słuchawce rozległ sie smiech.
- Nie martw sie, to tylko sen. - Mikkel uspokajal przyjaciela. - Do zobaczenia.
- Na razie!
Chlopak rozłączył sie, po czym pobiegł do łazienki wziąc prysznic. Myslał, że diabeł o nim zapomniał. Wiedział jednak, że to nie mogłoby byc takie proste. W koncu nie na darmo mówią, że szatan to samo zło. Jak już raz do ciebie przyjdzie, nie da spokoju, póki nie zniszczy twojej duszy. Mimo wszystko Mikkel postanowił, że nie da sie złamac.
O ósmej siedział już na swoim miejscu. To była lekcja z komputerami. Przez cały dwugodzinny wykład pisał na czacie z czwórka przyjaciół. Okazało sie, że każdemu snił sie dzisiaj diabeł. Ethan, który interesuje sie bardzo koszykówką snił, że gra z czarną postacią jeden na jednego. Nie mógł jednak zdobyc ani jednego kosza. Wciąż próbował, jednak jego wysiłki poszły na marne. Przegral 0 do 189. Nie mógł sie po tym pozbierac. Rena miala sen, że jest dziwką i pieprzy ją każdy przechodzen. Każdy wyglądał jednak bardzo dziwnie. Nie mogła dostrzec ich twarz. Carl miał zupełnie różny sen od innych. Nie dotyczyl on jego samego. Widzial jak każdy członek jego rodziny ginie w jakimś wypadku. I na koncu uśmiechnieta czarna postac. Mikkelowi jednak nie śniło sie dzisiaj nic. Nie wiedział dlaczego. Wyglądało na to, że ktoś tu przeniósł swoją zabawe na innych. Wszyscy byli przerażeni nie na żarty. 
- Przepraszam was ludzie. - Odezwał sie po zajeciach. 
- Nie martw sie, od teraz spróbujemy przejśc przez to razem. - Odpowiedział Ethan. 
Wszyscy byli przygnebieni. No prawie wszyscy. Mikkel był zdeterminowany, żeby zniszczyc nawiedzające jego przyjaciół zło.
- Bez obaw, zniszcze go - palnal.
Koledzy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
Kiedy otworzył usta żeby cos dodac, nagle diabeł znów dostał sie do jego umysłu. On sam nic nie mówił. Chłopak słyszał tylko głośne jeki, jakby podczas uprawiania seksu. Seksu meżczyzn. Po chwili poczuł jak wlasny penis mu staje. Miał mokro. Czuł, jak ktoś trzyma go w ustach i porusza głową w przód i w tył, obracając i krążąc jezykiem wokół jego meskości. Ten ktoś był w tym zajebisty. Jeszcze nigdy sie tak dobrze nie czuł. Spojrzał w dół i ujrzał twarz. Twarz szatana. Długi, prosty i lekko zakrzywiony w dół nos, pełne, lecz nie duże usta; nie mógł ich dobrze ocenic, bo były zaciśniete na jego meskości. Mimo wszystko wciąż nie mógł dostrzec jego oczu przez opadającą grzywke. Miał czarne, proste włosy. Nie były długie. Nie mógł sie oprzec, żeby ich nie dotknąc. Wplótl palce w kosmyki. Był niesamowicie podniecony. Po chwili poczuł uderzenie. To on sam upadł na ziemie. Wtedy sie ocknął. Wszycy patrzyli sie na niego i szeptali. Tylko Yoseob, Ethan, Rena i Carl byli przy nim i próbowali go obudzic. Nagle Rena pochylila sie nad nim.
- Mikkel, stoi ci... To znów on?
Po chwili chłopak spłonął na twarzy jak burak i podniósł sie szybko zasłaniając krocze. "A wiec to tak chcesz pogrywac?", pomyślał.
- Nie ukrywam, że bedzie z nim cieżko... - dodał po chwili wplatając dłonie w swoje włosy i usmiechnął sie mimowolnie.
______________________________________________
To be continued...

środa, 17 lipca 2013

Demoniczna gra - rozdział II

To cos, co stało tuż obok jego łóżka, nie było człowiekiem. Mikkel, zanim zasnął, obrócił się na bok i zdarzyło mu się uchylić jeszcze powieki. Wtedy zobaczył cos. Wystraszył się i spadł z łóżka na plecy. Czarna postura zbliżyła się do niego.
- Z-zostaw mnie, czego chcesz?? - Zapytał rozpaczliwie Mik. Był przerażony do szpiku kosci. Stwór nie odpowiadał. W głowie chłopaka był ogromny chaos. Nie potrafił skleić mysli. Nagle w jego umysle zapadła cisza i rozbrzmiał niski, ciężki głos. "Po co mnie tu wezwałes? Chcesz się zabawić?" Stwór zaczął się przeraźliwie smiać. Chłopak nie widział dobrze jego twarzy. W pokoju było ciemno.
- To była głupia wyliczanka, zostaw mnie w spokoju! - wycedził chłopak przez zęby. Nie zastanawiał się nad tym, co mówi i robi. Był pijany. W jego głowie zabrzmiał po raz kolejny ten sam głos "Teraz ja się zabawię. Z tobą i twoimi przyjaciółmi. Taka mała wyliczanka. Przygotujcie się..." Po czym z usmiechem na ustach rozpłynął się w powietrzu. Mikkel był przerażony. Bał się zasnąć, więc postanowił, że wyjdzie na krótki spacer, aby się przewietrzyć.

Po paru minutach zaszedł do parku. Zakręciło mu się w głowie. Usiadł na ławce. Zdecydowanie wypił za dużo. Nagle zrobiło mu się niedobrze. Szybko pobiegł w krzaki i zaczął wymiotować. To było okropne uczucie, ale wciąż nie gorsze jak spotkanie z diabłem. Zaraz, "co to w ogóle było?" Pomyslał. "Boże, co ja zrobiłem.. Teraz ten demon nie da mi spokoju, póki mnie nie zniszczy.." Dopiero teraz zaczęło do niego docierać to, co zrobił. Zaczął igrać z diabłem. Po tym, co on powiedział bał się nie tylko o siebie, ale i o swoich przyjaciół.

Mikkel nie mógł zasnąć do około piątej nad ranem. Później zmęczenie wzięło górę. Sniło mu się dokładnie to, co stało się w nocy, kiedy wszyscy wyszli. Spotkanie z demonem. Boże, on go na prawdę wezwał. Sciągnął go do swiata ludzi. Diabła. Chłopak się nie tylko bał, ale i był zafascynowany tym, że to głupie zaklęcie było jednak prawdziwe. Sniło mu się jeszcze cos bardzo strasznego. Demon obejmował go od tyłu. Sciskał go niesamowicie mocno. Powoli wbijał mu w plecy ogromną, zaostrzoną na końcu lagę. Brunet nie mógł się wyrwać. Próbował, ale fala bólu ogarniała jego ciało. I czuł, że nie może nic zrobić. Czuł bezsilnosć. I nagle czarna postura pojawiła się naprzeciwko niego z drugą, identyczną lagą. Już miał zostać przebity po raz drugi, kiedy się obudził. Był zlany potem a łzy mimowolnie ciekły po jego policzkach. Wcale nie chciał płakać. To było automatyczne. Szybko wytarł twarz w posciel, po czym poszedł do łazienki wziąć krótki prysznic. Miał nadzieję, że to wszystko było tylko głupim snem. Fantazją. Siłą wyobraźni. Nie było. Po wyjsciu z łazienki w mig się o tym przekonał. Na scianie juz czekala na niego niespodzianka. Krwią napisane było "Carl, dzis, 10:33". Carl był jednym z dzisiejszych, nocnych gosci. Mikkel, po przeczytaniu tego wystraszył się nie na żarty. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Prędko ubrał się i wybiegł z domu, nie jedząc nawet sniadania. Skierował się do domu Carl'a. Miał szczęscie, że mieszkali blisko siebie. Zadzwonił do drzwi.
- Carl! - wykrzyczał, kiedy tylko drzwi się uchyliły. Zaspany chłopak spytał, co się stało.
- Dzisiaj, 10:33, ten demon przyszedł do mnie, on nas wszystkich zabije! - Wykrzyczał.
- Stary, nie żartuj sobie w ten sposób - mina kolegi wykrzywiła się w grymasie.
Było już piętnascie po dziesiątej..
- Mogę wejsć? - Spytał, uspokajając się odrobinę.
- Wpadaj - zaprosił go Carl.
Po dziesięciu minutach wszystko było już wyjasnione. Chłopak był wstrząsnięty.
- Mik, cos ty zrobił, ja nie chcę umierać! - Nie mógł się uspokoić.
- Nie umrzesz. Nikomu z nas się nic nie stanie. Będę z tobą i w razie czego obronię cię. On powiedział, że jestem dla niego najważniejszy. Póki tu będę, nic się nie stanie.
Doszła 10:30. Chłopacy czekali z niecierpliwoscią i strachem w oczach. O nie, Mik nie. On był nadzwyczaj pewny siebie.
- Przyjmuję wyzwanie. - Powiedział pod nosem.
W końcu, trzy minuty później nic się nie stało. Zupełnie nic. Carl odetchnął z ulgą, ale Mikkel czuł, że to nie koniec. I jak na zawołanie przestał oddychać. Zbledł w ciągu dwóch sekund. Był biały, zupełnie jak jakis wampir. W jego głowie znów zadźwięczał głos demona. "Brawo. Pierwszy egzamin zdany na piątkę. Jestes rozkoszny. Nie mogę się doczekać, aż dobiorę się do ciebie." Rozległ się smiech i sen skończył się tak szybko, jak się zaczął.
- Mik, stary, żyjesz?! - Do chłopaka zaczęły dochodzić pierwsze dźwięki. Carl panikował jak mała dziewczynka. W końcu wszystko wróciło do normy.
- Carl.. - zaczął niepewnie - on siedzi w mojej głowie...
Był trochę wystraszony ale przede wszystkim podekscytowany. Pierwszy egzamin... "Więc będzie ich więcej?" Pomyslał. Chwilę potem opowiedział zdarzenie koledze.

Resztę dnia obaj spędzili w miescie. Jedzenie, salon gier, sklepy z komiksami. Musieli się odstresować, lecz Mikkel'owi nie pomogło to do końca. Wciąż miał w głowie ostatnie słowa diabła. Bał się kolejnych zadań. I miał wrażenie, że następnym razem nie pójdzie tak łatwo. W końcu na wieczór wrócił do domu. W progu drzwi stanęła jego matka.
- W samą porę, kolacja gotowa.
W tym samym czasie zadzwonił telefon domowy.
- Odbiorę. - Zaoferował się brunet, po czym podszedł i podniósł słuchawkę.
- Halo? - W odpowiedzi usłyszał tylko szum. "Głupie gierki" pomyslał. Prędko rozłączył się i dołączył do rodziców, aby w spokoju zjesć kolację.

Dzisiejszej nocy również nie miał spokojnej. Ale ta była już jakas inna. Sniło mu się, że ów demon trzyma go w swych chłodnych ramionach, że obaj są nadzy. Mikkel próbował ujrzeć jego twarz ale jakos nie mogł jej odnaleźć. Mógł tylko ujrzeć białe dłonie, które obejmowały go w pasie. Słyszał szept demona, ale nie mógł zrozumieć słów. Nie mógł też się oderwać, czuł nawet, jakby wcale tego nie chciał.

__________________________________________________________________

Cell-chan prosi o zostawienie pod spodem krótkiego komentarza, żeby Cell-chan wiedziała czy jest dla kogo pisać dalej.

wtorek, 16 lipca 2013

Demoniczna gra - rozdział I

Hej ludzie! Wracam z nowym opowiadaniem, które własnie zaczęłam pisać. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. No i mały defekt - litery 's' nie mogę wpisać z tą kreseczką na górze, ale mam nadzieję, że nie zrazi was to aż tak bardzo.. Zapraszam do nowej lekturki : )

_______________________________________________________________


Mlody chlopak imieniem Mikkel siedział teraz w czytelni miejskiej i przeglądal stare, 

podniszczone już książki o istotach pozaziemskich. Ostatnio dostal fioła na punkcie 
różnych diabelskich zabaw. To bylo głupie, ale co taki młody chłopak, ktory studiowal 
informatyke mógł mieć w glowie. Gry. Ale nie tylko; fascynowało go także hakerstwo i 
tworzenie do tego celu różnych programów. Już zanim poszedł na studia bawił się w to i 
próbował wlamać się do czyjegos komputera. Ten oto chłopak miał w głowie straszny 
nieład. Wracąjac do tematu; jego rodzice mieli dzisiaj na noc wyjsć ze znajomymi, wiec nie 
licząc młodszej siostry zostałby sam w domu. Takie okazje rodzą zazwyczaj nowe 
pomysły, dlatego zaprosił znajomych z roku na nocne zabawy w przywoływanie duchów. 

W pewnej chwili Mikkel natrafił na jakąs ciekawą stronę z zaklęciami. Były tam między 

innymi zaklęcia, jak sprowadzić demona do swiata ludzkiego. Oczy zapłonęły mu w akcie 
podniecenia emocjonalnego. Rozejrzal się, czy nikt go nie obserwuje. Kiedy upewnił się, że 
nic takiego się nie dzieje, wyrwał stronę i schował prędko do kieszeni jeans'ow.

W drodze do domu zaszedł jeszcze do swojego ulubionego sklepu z komiksami i przystał 

na dziesięć minut aby poczytać. Po chwili spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta. To 
była już pora wracać do domu. Odłożył komiks na półkę i wyszedł.

O godzinie dwudziestej drugiej zadzwonił dzwonek do drzwi. Podekscytowany chlopak zbiegl na 

dół i otworzył drzwi. Koledzy wparowali do domu jak do wlasnego. Było ich trzech i jedna 
dziewczyna. Jeden trzymał w ręku siatkę z dwoma butelkami czystej. Miał czarne, kręcone 
włosy. Był ubrany w stare jeans'y i biały podkoszulek. Na to zarzuconą miał ciemno-zieloną 
bluzę z kapturem. Zapowiadało się ciekawie. 
- Można u ciebie palić? - Spytał Ethan, drugi z kolegów. Blondyn z wielkim nosem, 
który zwracał uwagę. Trzymał w rękach dwie duże cole.
- Tylko u mnie w pokoju. - odpowiedział Mikkel.
- Co dla nas przygotowałes Mik? - odezwała się dziewczyna. Była na krótko obciętą 
szatynką z mocną opalenizną. Usmiechała się zadziornie. Była ubrana w czarne obcisłe 
spodnie i bluzkę z dosć dużym dekoltem.
Chłopak zlustrował ją wzrokiem, po czym zapewnił wszystkich, że będzie niezła zabawa. 
Zaprosił ich gestem do srodka i zaprowadził na górę do swojego pokoju. Wszyscy usiedli 
przy małym stoliku na dywanie. Dziewczyna dostała ekstra poduszkę, co by jej za twardo 
nie było. Wyjęli zakupy na stól. Kieliszki, szklanki, swiece, wszystko było już przygotowane.
Yoseob, koreańczyk, trzeci z kolegów zaczął polewać pierwszą rundę. 

Mijały godziny, towarzystwo bawiło się swietnie. Smiali się, opowiadali różne historie no i 

pili. Pili dużo. 

Wracając do Mikkel'a, był to chłopak niezwykle urokliwy, ale i męski. Był 

szczupły, lecz tu i ówdzie nie zabraklo mu tłuszczyku. Miał mały, prosty nosek i niemal żółte 
oczy. Jego czarne włosy sięgaly aż za uszy. Z charakteru chłopak był zupełnie jak mały 
piesek, który szczeka glosniej niż jego ojciec. Potrafił zaimponować calkiem sensownym 
potokiem słów. Był również uparty.

Była już godzina trzecia. Zaczęło się przedstawienie. Mik wyciągnął z szuflady kartkę i 

wytłumaczył zabawę. Wszystkim sie ona spodobała. Jedynie dziewczyna trochę bała, 
ale kiedy zaczęli, zmieniła szybko zdanie.  Ktos zgasił swiatło. Swiece zostały zapalone. 
Było ich pięć. Tyle ile osób. Rena, jedyna dziewczyna w grupie, za poleceniem gospodarza 
narysowała pentagram na dużej kartce papieru. Mikkel wyciągnął z szuflady mały scyzoryk 
chcąc zaimponować, rozciął delikatnie dłoń, tak aby na kartkę spadła kropla krwi. Po chwili 
zaczął czytać z kartki jakąs regułkę. Wszyscy złapali się za ręce i każdy powtarzał za nim 
słowa, które uważał za ważne. Nagle zgasła jedna swieca. Ale tylko jedna. Ta, która stała 
obok Mik'a. Wszystkim zmroziło to krew w żyłach. Nastała cisza. I zapaliło się swiatło. 
- Yoseob, co ty robisz?! - krzyknął jeden z chłopaków.
- Przepraszam chłopaki, muszę do toalety. - Chłopak był nawalony jak worek kartofli.
- O kurwa... No to mamy, swoją drogą dobrze zrobił, bo miałem wrażenie, że zejdę na 
zawał - palnął Ethan. Wszyscy zaczęli się smiać. Wszyscy prócz Mikkel'a. Ponieważ to on 
własnie oddał swoją krew i zgasła tylko jego swieca. Zląkł się nie na żarty. 
- Mik, nie martw się, wszyscy jestesmy najebani - wycedziła Rena. - I to ja zdmuchnęłam 
swiecę, żeby was wystraszyć.
Wszyscy, łącznie z chłopakiem zaczęli się smiać. Puscili jej to płazem. Ale pozostał jeden 
mały szczegół, o którym tylko dziewczyna wiedziała. To było kłamstwo. 
Młodzi poimprezowali jeszcze trochę i w stanie nietrzeźwosci udali się do swoich domów. 
Każdy w swoją stronę, idąc slaczkiem, chacząc o wszystkie przydrożne słupy. Mikkel 
został sam. Był tak pijany, że nie wiedział, co się dzieje. Zgasił więc swiatło i rzucił się na 
łóżko, zasypiając niemal od razu. Nie zorientował się nawet, że nie jest sam...

______________________________________________________________


Baaaardzo proszę komentować, jesli ktos to czyta, inaczej Cell-chan będzie smutna i nie napisze dalej..

poniedziałek, 24 grudnia 2012

no.6

Wesolych Swiat moje kroliczki, ktore to czytacie! 

Od Hibari'ego


I od Shizuo i Izayi

No i wiadomo ode mnie <3

A tu (moze malo swiateczna, ale jakis element zimy w sobie ma) notka no.6, zapraszam! :)
_______________________________________________________________________

i n f o r m a t i o n s //.

rodzaj; yaoi
uwagi; jak zwykle seks, seks i jeszcze raz seks <3

miejsce akcji; lodowisko i inne
bohaterowie; postacie wymyślone

nuta na dzis; block b - nillili mambo <3

enjoy !! <3
_______________________________________________

Wczesne popołudnie.

Poszliśmy tam z klasą. Czternaście osób plus nauczycielka. Staliśmy przed bramką i czekaliśmy na swoją kolej. Jeszcze dziesięć minut. Ciągle zerkałem na zegarek. Byłem ostatni w kolejce. Obok stał jakiś facet. Był o głowę wyższy ode mnie. Miał krótko przystrzyżone włosy. Schludnie ubrany. W sumie ciacho. Ale nie miałem zamiaru się wygłupiać przy klasie. Cholera, ciągle na mnie zerkał. Kiedy się odwróciłem i spytałem o co chodzi, obejrzał mnie całego i oblizał wargę. O kurwa. Odwróciłem głowę. Otworzyli nam bramkę. Boże, co to będzie, ja nie umiem jeździć na łyżwach. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? Dobra, coś się wykombinuje. Moja kolej. Wszedłem powoli, trzymając sie barierki. Tylko spojrzałem a wszyscy już jeździli. Tylko ja głupi stałem w miejscu. Co za wstyd! Znowu ten facet. Podjechał do mnie i spytał czy coś się stało. Skłamałem, że zakręciło mi się w głowie. Nie mogło wyjść na jaw, że pierwszy raz mam na sobie łyżwy. Na to podjechał bliżej i nachylił się nad moim uchem. Zaproponował, że może nauczyć mnie jeździć. I zrobiłem się cały czerwony. Odmówiłem i już za chwilę podjechał mój kolega. Nakłamałem, że to mój wujek. Nie wiem czemu akurat to. Gadałem co mi ślina na język przyniosła. On udawał, że to prawda. Zapoznali się. Wtedy dowiedziałem się jak ma na imię. Po chwili kolega odjechał a my zostaliśmy sami. Chciał mnie przelecieć w zamian za kłamstwa. Po usłyszeniu takiej propozycji wkurzyłem się na maksa. Zszedłem z lodowiska. Zacząłem krzyczeć, że jest jakimś zboczeńcem, ale nikt mnie nie słyszał. Było głośno, a do tego jeszcze grała muzyka. Skierowałem się do łazienki. Wiedziałem, że idzie za mną. Ale przecież nic by mi nie zrobił. Musiałem się przesłyszeć. Zdjąłem łyżwy i wyszedłem na sztuczną trawę. On zrobił to samo. Łazienka męska była pusta. Cholera. Wszedł za mną i zamknął drzwi. Stałem przed umywalką i płukałem twarz letnia wodą. Zakręciłem kurek i wytarłem się ręcznikami papierowymi. Wtedy oparł mnie o ścianę i zbliżył twarz. Zaczął coś mówić, że nie zrobi mi krzywdy, ale to jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Odwróciłem twarz na bok. No to on ją z powrotem. Zbliżył swoje usta, chcąc mnie pocałować. Zamknąłem oczy. Po chwili poczułem na powiece ciepłe wargi. Uspokoiłem się trochę. Ale chwilę później zaczął mnie dotykać. Chwila! Nie będzie mnie jakiś obcy facet obmacywał. Odepchnąłem go. Zrobiłem mu 'jazdę', że ledwo mnie poznał i już chce nie wiadomo czego. Poza tym jestem facetem a faceci tego nie robią! Nie odpowiedział nic. Zdjął swoją kurtkę. Potem chciał moją ale nie zgodziłem się. Chciałem wyjść z łazienki. Oczywiście nie pozwolił mi. Usłyszałem cichy szept przy uchu, że udowodni mi. Ech? Ale faceci... no nie mogą razem! No jak on sobie to wyobraża? Przenieśliśmy się do kabiny. Zaczął mnie rozbierać. Dobra. Ciekawy byłem jak to się dalej potoczy. Na szczęście ścianki kabiny sięgały podłogi. Dotykał mnie wszędzie. Całował nie tylko w usta. Było mi dobrze. Zaraz. Przecież ja nawet nigdy tego nie robiłem. Kurwa, pierwszy raz i już z facetem?! Co za pedał mnie spłodził!! Ale co poradzę, że było fajnie. Nie chciałem przestawać. Poczułem, że robi mi się zimno. Zdjął mi slipy. Cholera co on robi! Odepchnąłem go. Zaczął się śmiać. A mi już stał... Powiedziałem, że teraz już sam sobie poradzę. Ale nie dał za wygraną. Zdjął swoje spodnie razem z... bokserkami. Zrobiło mi się głupio. Łaaa! Wielki! A jaki sztywny. Zakryłem twarz dłońmi. Powiedział, żebym tego nie robił, bo jestem śliczny. To teraz już nie mogłem ich zabrać. Zrobił to sam. Wziął moje ręce i objął nimi siebie. Złapał mnie za pośladki i podniósł. Wystraszyłem się. Zauważył to więc uspokoił mnie głębokim pocałunkiem. Nie wiedziałem co chce zrobić. Po chwili poczułem zanurzającego się we mnie palca. Krzyknąłem. To na takiej zasadzie?! To ja dziękuję! Ale byłem tak podniecony, że wcale nie chciałem przestawać. Palec we mnie był coraz głębiej. Szarpałem się. Zaczął we mnie grzebać! Mówił coś, że zaraz znajdzie to miejsce ale zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. To nie było fajne uczucie. Zacząłem całować go, żeby tylko się czymś zająć. Wszędzie. Mokro i namiętnie. I nagle jęknąłem głośno. Zrozumiałem o co chodzi z tym miejscem. Zacząłem się nabijać ale on wyjął palca. Byłem zawiedziony. Uśmiechnął się i podniósł mnie. O kurwa. Zastąpił to czymś większym. Krzyczałem najgłośniej jak mogłem. Nie  przejmowałem się światem zewnętrznym. Modliłem się, żeby to przeżyć. On wydawał się coraz szczęśliwszy. Widocznie jemu było dobrze. Ale mnie bolało. 
Taaak! Wreszcie. Dotarł do końca. Tam było najlepiej. Było tak dobrze, że sam zacząłem się nabijać. Jęczałem, wzdychałem naprzemiennie z krzykiem. On był spokojniejszy ale widać było po twarzy, że jest w niebie. Co ja zrobiłem. Po kilku razach rozlałem się na jego nagi tors. Nie wiem dlaczego ale z oczu popłynęły mi łzy. Tym razem to on się wystraszył. Spytał dlaczego płaczę. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie poczułem jego w środku. Przepraszałem, iż nawet nie spostrzegłem że to już. Ale chwila, wciąż mi stał... On zaśmiał się pod nosem. Zaczerwieniłem się po uszy. Otarł mi łzy i znów zaczął się poruszać. Zaczął pieścić ręką moją - niewielką bo niewielką ale chlubę. Zacząłem ocierać się o niego całym ciałem. Całowaliśmy się. Najpierw doszedłem ja, ale już po chwili on się spełnił. Było nam wspaniale. Byłem szczęśliwy, że pozwoliłem mu zrobić to ze mną..
























_____________________________________________________________________
Obrazek znalazłam w internecie. Nie jestem jego autorką. 
___________________________________________________

Slow wiecej do dodania nie mam, jeszcze raz tylko zycze wam wszystkim Wesolych Swiat, a na Nowy Rok sprobuje cos nowego skombinowac ;)

___________________________________________________________________________

Jeśli dobrnęłaś (/dobrnąłeś) do tego momentu, podoba Ci się moja twórczość [ew. blog] i chcesz więcej - skomentuj. Inaczej nie będę miała motywacji .__.
_______________________________

Pozdrawiam i do następnego! 
~Celliano

poniedziałek, 1 października 2012

No.5


i n f o r m a t i o n s //.

rodzaj; yaoi
uwagi; seks. :3

miejsce akcji; basen publiczny
bohaterowie; postacie wymyślone

enjoy !! <3
_________________________________________________

Basen publiczny. Zakryte pomieszczenie.

Moja matka wymyśliła sobie, że syn jej najlepszej przyjaciółki nauczy mnie pływać. No to teraz mam. Szesnaście lat i nie potrafię tak podstawowej rzeczy. Boże, co za wstyd. A on starszy jest ode mnie o niespełna osiem. W życiu nie pokażę się mu w samych gaciach! Bo on już jest taki... dojrzały? Poza tym nienawidzę wody! Ale okej. Będę twardy. Wyszedłem z szatni.   On już czekał na mnie zanurzony. Dokoła było tylko parę osób. I dobrze. Uśmiechnął się. Ja nie miałem ochoty na udawanie szczęśliwego. Spytał czy jestem zły. Oczywiście zaprzeczyłem. Kucnąłem i zamoczyłem stopę w wodzie. Zimna! Chcąc odskoczyć, upadłem na tyłek. Zaśmiał się. Wszedłem powoli i zbliżyłem się. Poinstruował mnie o paru rzeczach. Powiedział, żebym położył mu się na rękach. Chyba zwariował! Ale jak trzeba, to się poświęcę. Zrobiłem co kazał. Na początku jedną rękę trzymał na podbrzuszu ale szybko przesunął ją niżej. Pomyślałem o nim jak o jakimś niewyżytym zboczeńcu. Na to spytał czy jest mi wygodnie. W sumie było okej. Pokazał mi jak mam się poruszać. Zrozumiałem. Zaczęliśmy. Cały czas mnie trzymał. Wydawało mi się, że całkiem dobrze mi idzie. Po chwili jednak puścił i zanurkowałem pod wodę. Nawrzeszczałem na niego tak, że wszyscy zwrócili na nas uwagę. Zaśmiał się. Wkurzony zapytałem, czy tylko śmiać się potrafi. Na to oczywiście zaprzeczył, ale zadowolony dodał, że jestem zabawny. Co za prostak! Zakomunikował głośno, że zrobimy sobie przerwę. Zgodziłem się. Z wody wyszedł pierwszy. O cholera. Jakie ciacho! Długie, proste nogi i zgrabny tyłek. To było straszne. Wyprzedziłem go szybko i pobiegłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i zostałem brutalnie postrzelony w sam środek serca. Odczekałem chwilę. Wróciłem w miarę uspokojony. Niestety jak tylko go zobaczyłem, na powrót skoczyło mi ciśnienie. Stał tyłem. Odwrócił się i mój wzrok automatycznie powędrował w dół. Cholera prawie na niego nie wskoczyłem ze złości. Za duży w porównaniu do mojego. A to był dopiero stan spoczynku... Co za wstyd. Udawałem jednak, że wszystko w porządku. Zlustrował mnie całego i zaprosił do wody. Weszliśmy. Wtedy podniósł moje nogi łapiąc je w miejscu zgięcia. Byłem zmuszony objąć go nimi. Ale zrobiłem to w taki sposób, że ocieraliśmy się własnymi... O cholera. Zakląłem cicho. Podtrzymując mnie za plecy odwrócił się tyłem do innych i położył na tafli wody. Zrobił to bardzo delikatnie. Spytał czy czuję się wolny. Tak. Zarumieniłem się. W sumie chyba nieświadomie. Odpowiedział, że powinienem się odstresować i uwierzyć w siebie. Tak też zrobiłem. Rezultat był taki, jakiego żaden z nas się nie spodziewał. Zrobiło się gorąco i... twardo.  Chciałem odskoczyć ale za późno. Zorientował się.  Jedno jego zdanie zapamiętałem słowo w słowo: "Co prawda nie to miałem na myśli, ale tak też jest dobrze". Potem się uśmiechnął. Powoli zsunął mi slipy. Robił to tak, że jakbym nie chciał, natychmiast by przestał. Przez to właśnie pragnąłem go jeszcze bardziej. Robiło się późno. W basenie nie było już prawie nikogo. Oddychałem płytko i szybko. Wyszeptał, żebym się uspokoił. Ale jak na złość podnieciłem się jeszcze bardziej. Trzymałem się na powierzchni. Wsunął we mnie jednego palca. Zakryłem usta, bo w wodzie była jeszcze matka z dzieckiem. Nie zauważyła jednak co robimy. Na całe szczęście. Zawsze przejmowałem się 'co powiedzą ludzie'. Teraz jednak miałem wszystko w d. I to chyba dosłownie. Wybełkotałem przerażony,  że woda dostanie się do środka. Wolną ręką pogłaskał mnie po twarzy. Był tak specyficznie delikatny, że zapragnąłem oddać mu wszystko. Wszedł we mnie. Powoli, do samego końca. Nie było miejsca na co innego. Był duży, ale odpowiednio. Miałem kompleks mniejszości, ale teraz to nie miało znaczenia. Zajął się  mną odpowiednio. Na sali zostaliśmy zupełnie sami. Nie miałem już żadnych zahamowań. Z mojego gardła wydobywały się dźwięki, o jakie nigdy bym się nie podejrzewał. Po pierwszym razie wciąż było mi mało. Za drugim doszliśmy razem. Potem, że tak powiem bardzo brzydko - obiłem mu mordę równo. Zrobił ze mną coś takiego, że po chwili już nawet mnie nie bolało. Było tak cudownie, że nauczyłem się pływać. Pocałował mnie. Czyli całuje tak samo dobrze jak... Cholera, chyba polubiłem wodę...


_____________________________________________________________________
Obrazek znalazłam w internecie. Nie jestem jego autorką. 
___________________________________________________

No i wreszcie doczekaliśmy się kolejnej notki! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że mam internet. ;_; 
Króliczek przynosi Wam same dobre wieści dzisiaj :D
1. Jak pewnie wiecie, mieszkam w Niemczech, a dzisiaj bądź jutro przyjeżdżam do Polski na tydzień, plus minus 2 dni. 
2. Odwieszam bloga. Tylko tyle, że notki będą się ukazywały trochę rzadziej niż zwykle.

No i więcęj nie pamiętam :D Serdecznie dziękuję za to, że (jeśli) ktoś jeszcze czyta tego bloga :)
___________________________________________________________________________

Jeśli dobrnęłaś (/dobrnąłeś) do tego momentu, podoba Ci się moja twórczość [ew. blog] i chcesz więcej - skomentuj. Inaczej nie będę miała motywacji .__.
_______________________________

Pozdrawiam i do następnego! 
~Celliano

niedziela, 5 sierpnia 2012

One-shot

Tak jak obiecałam, niedziela, 5/08/12 - czas na notkę :) Bez zbędnego przedłużania zapraszam do czytania!
_________________________________________________


i n f o r m a t i o n s //.

♂ one-shot utrzymywany jest w klimacie melancholijnym, wręcz depresyjnym
♂ pisząc go skupiłam się na przeżyciach wewnętrznych bohatera
♂ os porusza wątek yaoi, czyli klasycznie - sprawy wyłącznie mężczyzn

Ku zagłębieniu się dokładnie w opowiadanie polecam włączyć sobie jakąś smutną nutę, która kojarzy Wam się z nieszczęśliwą miłością, gdyż właśnie o tym jest dzisiejsza notka. Nie chciałabym tu narzucać konkretnego utworu, gdyż nie każdy mógłby poczuć tą smutną magię one-shota. Mimo wszystko zachęcam co stworzenia sobie tego "odpowiedniego nastroju", aby czytało Wam się jak najmilej. :)
_________________________________________________

Chodziłem wtedy do 1A. Klasy najlepszej wśród pierwszaków. Zawsze siadałem w pierwszej ławce przy oknie, ufnie opierając głowę na drewnianym parapecie. Wsłuchiwałem się w ten melodyjny głos. Opowiadał o historii świata, jakby każde wydarzenie spotkało Go zaledwie parę dni temu. Zawsze oddawał się temu bez granic. Kiedy zaczynał, nastawała cisza. Kiedy kończył, miałem wrażenie, że przeżyłem to wszystko wraz z Nim. Wtedy jeszcze byłem tylko smarkaczem, który myślał, że jest pępkiem świata. Miałem niemało zarówno dziewczyn jak i chłopaków. Za każdym razem kończyłem z nimi, kiedy tylko chcieli czegoś więcej. Potem moje serce stawało się coraz twardsze, zimniejsze. Mijały miesiące, a ja co chwilę zmieniałem partnerów. Zachowywałem się po części jak dziwka. Mimo to na każdej Jego lekcji błagałem Boga żeby podszedł do mnie i powiedział coś miłego. Nigdy się to nie zdarzyło. Nim się spostrzegłem, moje serce zawędrowało gdzieś daleko, w miejsce, z którego nie było już powrotu. Potrafiłem tylko siedzieć bezczynnie, wpatrując się w Jego głębokie spojrzenie. Każde 45 minut było jak bajka. Potem szedłem do pierwszego lepszego chłopaka, żebym mógł się łudzić; myśleć, że to On trzyma mnie w swych ramionach. Zamykać oczy i dać ponieść się chwili. Mimo wszystko nie potrafiłem podarować im siebie. Całym moim ciałem, sercem należałem do Niego i nic nie mogło tego zmienić. Byłem zakochany po uszy...


Potem On odszedł. Zastąpiła Go jakaś starsza kobieta o wielkich, czarnych jak węgiel oczach. Zupełnie straciłem poczucie czasu i miejsca. Opuściłem się w nauce, przez co paradoksalnie, jako ktoś z zadatkami na geniusza zostałem przeniesiony do najgorszej   klasy. Mijały miesiące. Wtedy po raz pierwszy nie zdałem. Moje życie legło w gruzach. I w zasadzie nawet nie zauważyłem tego. 


Pewne sytuacje stały się moją rutyną. Szedłem do szkoły tylko po to, żeby siłą wyobraźni zobaczyć Go jeszcze raz. Zawsze olśniewającego, młodego lecz wielkodusznego dżentelmena. Później nogi już same niosły mnie w kierunku Reeperbahn*. To w tej dzielnicy nauczyłem się dorosłego życia. Było mi wszystko jedno gdzie byłem, co robiłem, z kim... Ci ludzie, których do niedawna obserwowałem z daleka pociągnęli mnie na dno jak bezbronne dziecko pośrodku ogromnego jeziora. To zaczęło się odkąd dostałem się do wymarzonej szkoły. Pragnąłem wiedzy. Chciałem pomagać, kształtować przyszłość nie tylko sobie, ale i osobom, które bardzo dobrze znałem. Osobom, które kochałem i szanowałem. Marzenia doprawdy niczego sobie. Skończyły się jednak w ciągu zaledwie kilku dni. Nie potrafiłem temu zaradzić. Uczyłem się tylko po to, aby dobrze wypaść przed ukochanym nauczycielem. Dobrze? Nie. Najlepiej. Żeby mnie zauważył, podszedł i choć spytał, poprosił o coś. Wtedy moja rzeczywistość zaczęła się rozpływać. Już nie potrafiłem odróżnić dobra od zła. Zacząłem dawać mu sygnały. Myślałem, że te dziecinne igraszki rozbudzą w Jego sercu żar miłości. Byłem taki głupi. Nie zdołałem Go nawet dobrze poznać. Kiedy opuścił naszą szkołę byłem okropnie rozgoryczony. Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale to zaszło za daleko. Nie potrafiłem  poradzić sobie z najmniejszymi problemami. Uciekałem od świata z otuchą, że w innym spotkam kogoś równie wspaniałego. 


To wszystko trwało jakieś niecałe dwa lata. Potem rzuciłem szkołę. Nie żegnając się z nikim, spakowałem plecak i wyszedłem z domu. Opuściłem granice miasta i postanowiłem żyć na własną rękę. W dniu, kiedy miało odbyć się zakończenie roku szkolnego, zmęczony już szukaniem, wychudzony przez głód, obserwujący ludzi zapuchniętymi od płaczu oczami usiadłem na dachu jakiegoś wieżowca. Zapragnąłem się uwolnić. Zganiając wszystko na niefortunny podmuch wiatru, przekroczyłem barierkę i powoli oderwałem się od budynku. Nikt nigdy nie dowiedział się dlaczego. Ponieważ nikt nigdy nie pytał o nic. Nikt się niczym nie interesował. Na koniec nie było osoby, któraby cokolwiek zauważyła. To wtrącało mnie w jeszcze większy smutek i żal. 


W tym ostatnim momencie zdawało mi się tylko, że widzę człowieka, którego tak strasznie mocno kochałem. Chyba nawet biegł w moją stronę ze łzami w oczach. Ciekawe dlaczego... Na wyjaśnienia było już niestety za późno. Szkoda, że po straceniu wszystkich nadziei wpadłem w taką okrutną depresję, że nie zdążyłem poznać całej prawdy. 


Czy zabrakło mi tego czasu, o którym tak cała ludzkość bez przerwy mówi? Czy może po prostu moje serce stwierdziło, że nie da rady dłużej cierpieć...


Gdybym tylko mógł pożyć choć chwilę dłużej, aby jeszcze raz ujrzeć jego niesamowicie piękną twarz. Objąć ją dłońmi i wyszeptać ledwie dwa słowa. Żeby tylko wiedział. Nie zapomniał. Pamiętał.


Kocham Cię...

...dlaczego wciąż jesteś poza zasięgiem mojej ręki...
______________________________________________________________

Reeperbahn jest to dzielnica 'rozrywki dla dorosłych' w Hamburgu (Niemcy). Nic innego nie potrafiłam wymyślić ^ ^' Jak wrzucicie sobie nazwę w Google to będziecie wiedzieli bliżej co to za dzielnica >D 
________________________________________________________________________
Obrazek nie jest wykonany przeze mnie. Znalazłam go w internecie.
_______________________________________________________________

Tak oto notka dobiegła końca. Mam cichą nadzieję, że podobało się. :> 
Jeszcze raz zapraszam do skomentowania choć pokrótce, z powodu mojej nieustającej walki z brakiem zainteresowania blogiem ;_; 

Do soboty! Bai bai~ :3